Gosia Kulik „WF, czyli wyszło fatalnie”
Gosia Kulik: WF, czyli wyszło fatalnie. Wystawa ilustracji na płótnie i papierze.
Nie zawsze udawało mi się przebiec sprintem długość boiska bez zadyszki, nie zawsze dawałam radę zaserwować tak, żeby trafić w piłkę i nie zostać tym samym wyklętym przez resztę drużyny. Bywały momenty kiedy miałam ochotę płakać, bo znowu nikt nie chciał być ze mną w parze przy robieniu dziwnych ćwiczeń gimnastycznych, a wuefistka oznajmiała gwizdkiem, że mogę spocząć na ławce przy materacach. Zazwyczaj gdy wydaje się, że już gorzej być nie może, wtedy właśnie fala upokorzenia uderza z największą siłą. Jednoczęściowy strój (otrzymany w prezencie od cioci z Francji) nie wytrzymuje moich nieudolnych wygibasów i cała klasa zapoznaje się z anatomią mego krocza. Trauma z podstawówki. A trzeba było, tak jak wszyscy inni przyjść w białej koszulce i czarnych spodenkach. Nie wyróżniać się.
Tę scenkę wielokrotnie przerabiałam w swojej głowie i wywlekałam na papier: twarze innych dzieci wykrzywione w diabolicznym uśmiechu, słowa wuefistki nakazującej iść do przebieralni, piekło popołudnia w sali gimnastycznej. Z czasem zaczęłam zauważać, że moje obserwacje i skojarzenia zawsze orbitują wokół takich sytuacji jak ta z lekcji WF-u. Zdarzeń żenujących, zawstydzających, trochę groteskowych lub po prostu niefortunnych.
W jakiś nieodgadniony sposób moja pamięć i wyobraźnia wywleka tego typu obrazy i sytuacje, które koniec końców lądują na płótnie lub papierze będąc dowodem na to, że ciągle ćwiczę. Gimnastykuję rękę, głowę, pamięć. Ten WF trwa już dosyć długo i chyba nigdy się nie skończy. Nigdy jednak nie jestem zadowolona w pełni, może nie osiągnęłam jeszcze mocy, by te obrazy były perfekcyjne. Spoglądam na swoje bazgroły i myślę: wyszło fatalnie. No ale jak mogło inaczej, skoro to, co nieustannie rysuję to ilustracje moich koślawych myśli?
Przestrzeń galerii Tymczasem… będę starała się wykorzystać w ten sposób, aby jej architektura odzwierciedlała skupiska moich fantazji. Moją intencją jest stworzyć coś w rodzaju mapy własnego umysłu. Zacznę od sytuacji z pechowym strojem na wf, by poprowadzić wszystkich chętnych przez gąszcz natrętnych słów i obrazów, które czają się w mojej głowie.
Gosia Kulik – ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach na wydziale malarstwa. Aneks dyplomowy realizowała w pracowni grafiki książki. Tworzy ilustracje, opowieści graficzne i autorskie picturebooki. Dotychczas ukazały się drukiem książki, które zrealizowała wraz z Tomkiem Żarneckim: przewodnik po wrocławskich szaletach pt. „Fontanny i muszle” (wyd. Libron), ilustrowany kryminał dla dzieci „Niezłe ziółko/ Głośne zniknięcie“ (wyd. Kocur bury), edukacyjną książkę o epidemiach pt. „Chore historie“ (wyd. Kocur Bury). Obecnie pracują nad ilustrowaną historią teatru XX wieku. Jest autorką komiksów: „V“ (wyd. Centrala), „Ta małpa pójdzie do nieba“ (Wydawnictwo komiksowe) oraz krótkiego komiksu pt. „Latarnioki“, który ukazał się w antologii wydanej z okazji jubileuszu Teatru Śląskiego pt. „Śląski Wyspiański”. Jej ilustracje ukazały się w książce pt. „Dolny Śląsk. Pamiętam Powódź“. Portfolio